Volvo 480 i Rajd Koguta 2023.

Udział w rajdzie, a do tego w rajdzie charytatywnym od dawna chodził nam po głowie. Brzmi prosto. Wpłacić wpisowe, zgłosić załogę i w drogę. No nie do końca…

W naszym przypadku najpierw należało podjąć decyzję, który samochód nie tylko trzeba przygotować, ale czy uda się to zrobić w ograniczonym czasie. Wybór padł na Volvo 480 GT. Pojazd spokojnie mieszczący cztery osoby na pokładzie, a do tego nadal w granicach warunków rajdu, tj. wyprodukowany w roku 1994 lub wcześniej.

0. Przygotowanie pojazdu

Trasa rajdu to 530km, jednak trzeba dojechać na start i wrócić z mety. Wstępne szacunki dawały wynik ok. 1300km. Więc nie ma żartów, jeśli samochód stoi przez cały rok to jednak trzeba do niego zaglądnąć.

A więc to nie tylko umycie jak na zdjęciu poniżej…


Kilka czynności, które udało się przeprowadzić:

  1. Sprawdzenie akumulatora i poziomu ładowania. Efektem była regeneracja alternatora i wymiana regulatora napięcia.
  2. Sprawdzenie całego oświetlenia i wymiana spalonych żarówek.
  3. Sprawdzenie ciśnienia powietrza w kołach.
  4. Przegląd opon i ich zużycia.
  5. Sprawdzenie układu hamulcowego. Efektem była regeneracja jednego z zacisków w trybie ekspresowym. A następnie nowy płyn hamulcowy.
  6. Wymiana oleju i wszystkich filtrów.
  7. Nabicie układu klimatyzacji.
  8. Wymiana klosza w lampie świateł dziennych, zdjęcie poniżej. Na szybko ściągane z Portugalii…
  9. Nowe dywaniki.
  10. Nowe pióra wycieraczek.


Nie udało się jednak ogarnąć żadnego systemu audio, choć udało się kupić przejściówkę z kostek volvo na kostki iso. Tak w razie W, a potem okazało się, że dobrze się stało, że udało się kupić tą przejściówkę.

1. Dotrzeć na start

W naszym przypadku to nie było trudne, trochę ponad 100km. Nie wystartowaliśmy chamskim świtem, więc na dojeździe do Oławy można już się było minąć z samochodami, które ruszyły ze startu rajdu.

Udało się znaleźć miejsce do zaparkowania i udaliśmy się po pakiet startowy. Potem klejenie numeru startowego i można było ustawić się w kolejce do przejazdu przez linię startu.

Atmosfera nie do opisania. Świetna oprawa, sporo kibiców. Można było ruszyć w drogę, zgodnie z planem rajdu.

2. Zadania w trakcie rajdu

Trzeba przyznać, że organizatorzy na prawdę ogarnęli temat. Zaczęło się zrobieniem zdjęcia we Wrocławiu, później zdjęciem ze zwierzątkiem. Była także wizyta na Torze Poznań, gdzie mogliśmy przejechać jedno okrążenie, czy też zadanie polegające na odwiedzenie różnych muzeum, my wybraliśmy Pomorskie Okręgowe Muzeum PRL oraz Muzeum Motoryzacji Gdynia.

Ponadto w pakiecie startowym były także zadania dla najmłodszych. Wycięcie i posklejanie Żuka czy też hali Muzeum Wena w Oławie. Zamiast spać w nocy, kleiliśmy i kolorowaliśmy. Zabawa przednia.

3. Kupienie radia po drodze

Jak już mieliśmy przejściówkę iso to wystarczyło znaleźć dosłownie jakiekolwiek radio na trasie rajdu. Szybkie spojrzenie na portal z ogłoszeniami i udało się namierzyć sprawne radio, które można było od razu przetestować w naszym Volvo. Dobiliśmy targu i ruszyliśmy dalej w drogę.

4. Oglądanie pojazdów z ogłoszeń

Zazwyczaj jadąc w dłuższą trasę udaje się pooglądać samochody z ogłoszeń „po drodze”. Tym razem nie mogło być inaczej. Mieliśmy więc „dodatkowe zadania” na rajdzie. Udało się obejrzeć Nysę Towos, Seicento 50th, Malucha z lat siedemdziesiątych, Poloneza karetkę po „remoncie” oraz przejściówkę.

Dobrze, że już teraz odmówienie kolejnego zakupu przychodzi w zasadzie bez problemu. Nawet jak coś wyglądało na okazję to jednak szybka kalkulacja i w tył zwrot.

5. Meta rajdu

Dotarliśmy do Stegny. Do zdjęcia z tablicą miejscowości ustawiła się spora kolejka pojazdów z rajdu. Każdy chciał upamiętnić dojazd do tego poniekąd już sławnego miejsca. Następnie udaliśmy się na metę, a raczej na spore pole. Tam można było zobaczyć choć część samochodów z rajdu w jednym miejscu, a następnie przejechać uroczyście przez metę rajdu.

Na tym nie koniec, zakończenie rajdu wraz z rozdaniem dyplomów dla uczestników odbyło się na plaży, gdzie na przygotowanej scenie odbyły się koncerty i impreza do późnych godzin.

6. Powrót do domu

Przyszedł czas na drogę powrotną. Volvo spisało się bez zarzutów poza jedną rzeczą. W zasadzie typową usterką tej serii szwedzkiego producenta. A mianowicie pojawił się problem ze wskaźnikami, najpierw poziomu paliwa, potem z prędkościomierzem. Na szczęście to nie jest samochód nowej generacji, gdzie taka usterka spowodowałaby w zasadzie uruchomienie trybu awaryjnego i prawdopodobnie zatrzymanie pojazdu. Wróciliśmy używając wskazania prędkości z aplikacji na telefonie, poza tym usterka nie wpłynęła w żaden inny sposób na przejazd.

Zrobiliśmy 1465km po Polsce. I już czekamy na kolejny Rajd Koguta.

A następnie 480tka została odwieziona do hali. Spisała się na medal.

Author: szpulek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *