Nie pisałem jeszcze na blogu o moim 125p kombi. To poczciwe FSO z 1984. Może uda się je zaprezentować wkrótce. Ale do rzeczy, po tym jak udało się zdobyć borewicze (najpierw 1983 (tutaj też go jeszcze nie opisywałem), a potem 1980), potem trucka, a na koniec caro, stwierdziłem, że dopełnieniem składu będzie kombi.
Trochę historii. Było kilka podejść do nadwozia tego typu, jednak Polonez kombi wszedł do produkcji na bazie Poloneza Atu za czasów Daewoo poprzez dołożenie dodatkowej kratownicy obudowanej włóknem szklanym. To nie mogło się udać (Polonez był już bardzo starą konstrukcją), aczkolwiek samochód cieszył się powodzeniem, a niska cena zakupu przełożyła się na sprzedaż. Egzemplarz, który mi się trafił (całkiem przez przypadek) to tzw. wersja Van, z zewnątrz zwykłe kombi, ale ze wzmocnionym mostem (z Poloneza Cargo) oraz z większą ładownością. Udało się bo kupiony od pierwszego właściciela. Ważny przegląd techniczny.
Nie ma źle, ale też nie jest idealnie. Ten samochód służył w gospodarstwie rolniczym, jak dla mnie to dowoził owoce na targ, wnętrze zatem nie jest idealne. Kombi ma też instalację gazową, ale to akurat element, którego pozbędę się od razu. A później będziemy próbować zarejestrować go na żółte. Zobaczymy z jakim skutkiem.
Z dachu oraz z tylnej klapy schodzi lakier bezbarwny, była to bolączka modelu kombi, dla mnie to dowód na to, że samochód nie był tam malowany (w odróżnieniu do zderzaków, które chyba malowali w stodole).
Co ciekawe, poza samochodami, którymi jeździmy na co dzień, to na ten moment to najmłodszy samochód w mojej kolekcji, rocznik 2000 (przeplata się z Happy Endami).