Bosto. Cała rozebrana.

W końcu, komora silnika pusta.


Oj jak czekałem na ten moment. Spędzone godziny w garażu odpłaciły. Bostonkę rozbierałem własnoręcznie co pozwoliło lepiej poznać całą konstrukcję. Były oczywiście momenty, kiedy było blisko poddania się, ale wtedy z pomocą przychodziły książki czy też cenne rady od Syrenowiczów.

Po raz pierwszy rozbierałem cały układ kierowniczy, w tym modelu połączony z układem sterowania skrzynią biegów. Ten z kolei przysporzył mi trochę dodatkowych godzin, kiedy musiałem zrozumieć jak działa wybierak skrzyni i jak to wszystko jest połączone linką. Ponownie, dziękuję za wskazówki od Syrenowiczów, ciężko było wydedukować na jakim biegu najlepiej wymontowywać linkę (wsteczny), tego akurat w żadnej literaturze nie znalazłem.

Przy okazji musiałem zrozumieć jak działają sworznie w przednim zawieszeniu, gdyż po rozpięciu układu kierowniczego okazało się, że te bardzo mocno trzymają i ciężko jest „ręcznie” ustawić koło w danej pozycji, aby przetransportować całe nadwozie. To przysporzyło jeszcze ciekawych kłopotów w trakcie załadunku nadwozia na lawetę, ale o tym innym razem.

Tym razem największy problem przysporzyły śruby mocujące pasy bezpieczeństwa w podłodze, w zasadzie po obu stronach układu, czyli mocowanie przy słupkach w podłodze oraz mocowanie zapięć w środkowej części podłogi. Ponownie z pomocą przyszła chemia, dzięki której udało się spenetrować gwinty i jakoś to w końcu poodkręcać.

Jedną sprawę należy podkreślić. Fakt, że samochód ma niski przebieg, a większość swojego żywota przestał w stodole dało się odczuć w trakcie demontażu. Większość śrub odkręcałem po raz pierwszy od ich pierwszego montażu jeszcze w fabryce, widać to było po czystości gwintów. W samochodzie nie było żadnych „współczesnych przeróbek” i to zdecydowanie umacnia mnie w decyzji, że ten egzemplarz powinien odzyskać swoją młodość.

Wnętrze jeszcze z pozostawioną wiązką elektryczną.


To jest ten moment, który pozwala w końcu wypchać nadwozie z garażu i skierować je do następnego etapu. Pisałem już wyżej, że stan wszystkiego w tym pojeździe, mimo tego, że wygląda na typowy złom dla niewprawnego oka, jest bardziej niż zadowalający.

Jestem bardzo zadowolony z prac, a przede wszystkim z jej efektów. Sporo się nauczyłem i mimo wielu godzin poświęconych wieczorami uważam, że była to świetna zabawa.

Syrena to bardzo prosta konstrukcja, jednak ponownie okazało się, że bez dobrych narzędzi, w tym silnej chemii, nie ma w ogóle co zaczynać prac remontowych. Jestem bardzo ciekaw jak kiedyś sobie radzili z tymi pokładami korozji, gdy nie było tak silnej chemii wspierającej obecnie warsztaty samochodowe…

Wiązka elektryczna, zadziwiająco skromna.


Prostota tej wiązki jest zadziwiająca, z drugiej strony, czym w takim samochodzie można było sterować? Przede wszystkim oświetlenie, oczywiście zasilanie jednostki napędowej, czy też sterowanie nagrzewnicą, aby uzyskać względne ciepło wewnątrz pojazdu.

Muszę przyznać, że nie było niespodzianek w trakcie demontażu poza jednym odgałęzieniem, który prowadził do lewego słupka B. Długo nie mogłem pojąć gdzie biegnie ten przewód do czasu jak zaglądnąłem od spodu nadwozia. W odróżnieniu do 105, w 105B bak podwieszony jest pod centralną częścią podłogi. I to właśnie tam podążał ów przewód, do baku (biegnąc najpierw nad drzwiami do dachu i potem w dół słupkiem pod nadwozie.

Oryginalny licznik z plombą, oryginalny przebieg.


Kolejnym dowodem na autentyczność niskiego przebiegu jest fakt, że po wyjęciu licznika okazało się, iż linka do skrzyni jest fabrycznie zaplombowana. Przyznam, że osobiście takiej plomby nigdy jeszcze nie widziałem w Syrenie, czytałem tylko na te temat, że takie plomby istnieją. A tu taki prezent!

Następne kroki.


Nadwozie wymaga prac blacharskich. W porównaniu z 105, zakres będzie znacznie mniejszy. Podłogę trzeba połatać a nie wymienić, rzadkość obecnie w Syrenach. Standardowo punkty za przednimi kołami czy progi w przedniej ich części. Do tego dochodzą punkty typowe dla Bosto, tj. doły błotników tylnych oraz kawałki podłogi za tylnymi nadkolami.

Podsumowując, jest dobrze, albo bardzo dobrze. Ciesze się, że ten samochód okazał się zachować w tak dobrym stanie. Co prawda miał wymieniany prawy przedni fartuch oraz błotnik, ale i tak jest dobrze.

Blacharz otrzymał komplet nowych części z epoki, przednie fartuchy, przednie błotniki, maskę oraz drzwi wraz z ramkami. Reszta to będzie łatanie i wymiana na elementy dorabiane. Czyli chleb powszedni osób pracujących z Syrenami oraz innymi samochodami zabytkowymi.

Można też już zapytać na jaki kolor będzie lakierowany ten samochód. W tym przypadku odpowiedź jest prosta, oryginał zgodnie z tabliczką.

Author: szpulek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *