Przyjechał oczekiwany transport. Ponownie robił furorę na drodze. Wieźć syrenę na lawecie to rzadkość, ale spotkać zestaw z dwiema syrenami to już praktycznie niemożliwe. A jednak!
Po rozładowaniu i wepchaniu do garażu zacząłem obmyślać plan co dalej.
Decyzja zapadła, biorę się za 105tkę i będę ją sam rozbierał. Zanim jednak to nastąpi, musiałem ją przetransportować do garażu w domu, aby mieć ją pod ręką.
Na pierwszy ogień poszły fotele oraz cały tył – lampy, tablica, instalacja elektryczna oraz bak.
Następnie zabrałem się za przód. Muszę przyznać, że podstawową czynnością było rozwiercanie śrub. Później doszła praca szlifierką kątową, aby sobie pomóc w rozbiórce.
dav
Udało się oczyścić komorę i zacząć przygotowania do wyjęcia silnika. Dzięki informacjom z forum syreniarzy (http://syrena.gminanekla.pl/forum/index.php), za które ponownie dziękuję, pozbyłem się rozrusznika i prądnicy, aby odchudzić silnik i móc go łatwiej wyciągnąć.
I udało się. Komora opustoszała. Do tej pory bolą mnie plecy, ale mogę się pochwalić, że silnik i skrzynię wyjąłem własnymi rękami. Bez żurawia.
Dalsze prace pozwoliły wybebeszyć nadwozie poza kolumną kierowniczą (aby łatwiej transportować całość) oraz pedałami – nie udało mi się ich odkręcić, a nie chciałem wycinać.
Tym sposobem przygotowałem nadwozie do prac blacharskich. W międzyczasie udało się zdobyć części z tzw. starych zapasów. Całość trafiła do specjalisty blacharza od aut z epoki po drugiej stronie Polski. Wyjazd był bardzo wcześnie:
Ze względu na terminy, kolejne kroki dopiero za pół roku.