To był długi proces. Dość zagmatwany z kilku powodów. Ale zacznijmy od początku.
Storczyka kupiłem na tzw. białych tablicach, czyli na takich, jakie obecnie obowiązują. Wiedząc o tym, że chcę ten samochód zarejestrować na tzw. żółte blachy należało przygotować opinię i tzw. białą kartę. Zaletą tablic zabytkowych jest fakt, że jeżeli samochód nie ma instalacji gazowej i jeśli nie służy do celów zarobkowych nie wymaga okresowych przeglądów oraz nie wymaga ciągłego ubezpieczenia OC.
I tu właśnie pojawiła się pierwsza komplikacja. Samochód kupiłem z instalacją gazową, co prawda nie była czynna, jednak była zamontowana oraz widniała w dokumentach. Nie jestem zwolennikiem takiego rozwiązania, nawet przy dużych pojemnościach skokowych silnika, więc od razu wiedziałem, że instalacja zostanie zdemontowana.
Wracając jednak do komplikacji. Jak się dowiedziałem w wydziale komunikacji, nie ma możliwości zrobienia jednocześnie przeglądu na zabytek oraz wykreślenia instalacji gazowej, instalację gazową należy wykreślić wcześniej.
Tak, nie rozumiem tej kwadratury przepisów, jednak chcąc osiągnąć zamierzony efekt dowiedziałem się, że powinienem działać w następującej kolejności:
- Wymontować instalację gazową z samochodu.
- Wykonać badanie techniczne, które potwierdzi brak instalacji gazowej w samochodzie.
- Przerejestrować samochód na tzw. czerwone tablice, aby w dowodzie rejestracyjnym było oznaczenie sposobu zasilania z literą P, bez LPG.
- Wykonać badanie techniczne na zabytek na czerwonych tablicach.
- Przerejestrować samochód na tzw. żółte tablice.
Proste, prawda? A więc zabrałem się do roboty.
Badanie techniczne jeszcze na białych tablicach
Do tego tematu podchodziłem dwa razy. Za pierwszym razem przyjechałem z samochodem i diagnosta zażądał dokumentów potwierdzających zamontowanie instalacji gazowej. Szczerze mówiąc zgłupiałem, chciałem wymontować a wymagana była dokumentacja co to za instalacja. Wróciłem więc do domu bez przeglądu.
Podejście numer dwa. Zabrałem dokumenty, samochód na lawetę i pojechałem. Wchodzę na stację diagnostyczną, zaznaczę tylko, że na tą samą co poprzednio, podaję diagnoście radośnie komplet dokumentów wraz z dokumentami instalacji gazowej, a ten radośnie mi oświadczył, że nie potrzebuje widzieć dokumentów instalacji gazowej, gdyż będziemy robić badanie, że instalacji gazowej nie ma już w samochodzie. Ponownie zgłupiałem.
Z otrzymanym zaświadczeniem udałem się do wydziału komunikacji, gdzie, zgodnie z planem, otrzymałem czerwone tablice. Ale. Wyszła kolejna komplikacja. Otóż na dokumencie od konserwatora zabytków, potwierdzającym wpis do ewidencji zabytków ruchomych numer nadwozia był wpisany bez pierwszych trzech liter (SUP). Kto zna historię modelu 125p ten wie, że przed zunifikowaniem numerów nadwozia dla wszystkich producentów samochodów (w ujęciu globalnym) numer nadwozia występował właśnie bez tych trzech liter (a jeszcze wcześniej nie miał też na początku oznaczenia 115C). Jednym słowem, panu konserwatorowi się pomyliły lata produkcji i nie wpisał tych trzech liter. Pani w urzędzie grzecznie mnie powiadomiła, że z takim dokumentem nie otrzymam rejestracji na zabytek… Zadzwoniłem więc do urzędu ochrony zabytków i poprosiłem o korektę dokumentu.
Badanie techniczne na czerwonych tablicach
Jak już otrzymałem skorygowany dokument od konserwatora zabytków miałem już komplet, aby wybrać się ponownie na stację diagnostyczną (to był już trzeci wyjazd). Udało się. Samochód sprawny technicznie, otrzymał bezterminowy przegląd i z tymi wszystkimi dokumentami wróciłem do domu, aby przygotować kolejne wypełnione formularze, aby udać się ponownie do wydziału komunikacji.
Nareszcie, żółte tablice
Tak, udało się. Ale historia nie była bez niespodzianek.
Ten samochód to FSO 125p z 1983 roku. Kiedyś nikogo to nie interesowało, więc różne 125p jakie posiadam są zarejestrowane pod różnymi nazwami, widać to w dowodach rejestracyjnych. Ten storczyk miał wpisane Fiat 125p 1500. Widziałem już w polu marka np. Fiat, Polski Fiat, FSO-Warszawa, itp.
Ponownie odwołam się do historii. Licencja firmy Fiat na produkcję modelu 125 w Polsce wygasła w 1983 i od tego czasu Polska nie miała prawa używać tej nazwy w produkcji 125p. Od 1983 roku wszystkie 125p były produkowane pod marką FSO i tak też ten samochód został wpisany do ewidencji zabytków oraz na dokumencie z przeglądu zabytkowego również widniało FSO 125p.
Na próżno było opowiadać tę historię urzędnikowi w wydziale komunikacji. Jednak po ponownym wnikliwym przestudiowaniu wszystkich dokumentów, po tym jak zwróciłem na to uwagę, dostałem wpis w dowodzie rejestracyjnym taki jak chciałem: FSO 125p.
Sprawa jednak nie jest jeszcze zakończona, gdyż urząd miasta musi jeszcze zweryfikować tą zmianę i dopiero jak otrzymam twardy dowód rejestracyjny będzie wiadomo czy faktycznie pozostawili mi FSO 125p.