Strażak z klasztoru, czyli początek przygody z Żukiem.

Bardzo ciekawa historia nam się przydarzyła, z czego jak zwykle bardzo się cieszymy.

Wiejska remiza sprzedawała swój pojazd i ten trafił do klasztoru miejscowość obok, jako samochód dostawczy i rozrywkowy. Służył bowiem jako atrakcja przy okazji festynów wiejskich, jak i parafialnych. Można było wtedy przejechać się tym strażakiem.

Żuk jak żuk, jednak co ciekawe, bez typowego wyposażenia jak motopompa czy drabiny, a nawet węże w środku. Służył prawdopodobnie jako samochód dowodzenia lub dodatkowego dowozu służb. Dwie ławeczki z tyłu, choć tylko minimalne przeszklenie.

Jak zwykle cała klapa tylna zgniła, temat znany wielbicielom marki, więc strażacy zrobili całą klapę wg swojego projektu. Ciekawy patent, jednak w planach jest powrót do oryginału (już udało się kupić klapę).

Pojazd długo stał, dawno żadnych festynów nie było i klasztor zdecydował się pojazd sprzedać. Ponownie nam się udało powiększyć kolekcję.


Ale najciekawszy z tego wszystkiego był załadunek. Niestety nie udało się żuczka odpalić po wspomnianym długim postoju na dolnym parkingu klasztoru, więc z pomocą przyszedł miejscowy ursus. Tak szybko jeszcze chyba żadnego pojazdu nie załadowaliśmy, oczywiście przypominam – niesprawnego pojazdu. A przy okazji w kierowanie bez wspomagania układu kierowniczego wprawiało się młodsze pokolenie.


Finalnie żuk trafił na lawetę i można było rozpocząć przejazd. Jak to zwykle bywa, jadąc przez Polskę, było sporo ciepłych emocji w naszą stronę za co raz jeszcze dziękujemy.

Author: szpulek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *