Zakup tego samochodu trwał ponad trzy miesiące. Problemem nie była bariera językowa (Puchów najlepiej szukać w Austrii – to już drugi Puch kupiony w tym kraju), ale powiedziałbym, że sentyment sprzedającego do posiadanego pojazdu. I ja to w pełni szanuję. A w dodatku trzeba przyznać, że w pełni zrozumiałem, gdy pojechałem osobiście do Austrii odebrać wynegocjowany eksponat.
Dlaczego? Okazało się, że samochód sprzedaje rodzina zafascynowana marką Steyr-Puch. Co więcej, jedna 500tka została przez nich doprowadzona do używalności i jeżdżą nią na różne zloty w Austrii, gdzie panuje kult Steyr-Puch. Mieliśmy nawet możliwość posłuchania opowieści jak przez tyle lat te samochody wpływały na fanów motoryzacji w Austrii, a na koniec dostaliśmy do pooglądania fotoalbumu z pełnego procesu renowacji ich 500tki. Pełna rewelacja.
Pakowanie samochodu z częściami to też coś co nie zdarza się zbyt często. Dlaczego? Części zostały podstawione w dwóch taczkach, a sam samochód został zdjęty ze specjalnie przygotowanej półki w stodole przez widły zamocowane do traktora.
Wszystkie części trzeba było przejrzeć, wstępnie posortować i spakować, aby można było bezpiecznie wracać z samochodem i częściami luzem do domu.
Czemu Pucha załadowaliśmy tyłem? Jeden powód jest dość prozaiczny, drugi, tak na wszelki wypadek.
Po pierwsze, 500tka ma silnik z tyłu, a tym samym środek ciężkości na pusto przesunięty do tyłu, więc jeśli ktoś się orientuje w jeździe z przyczepą, nacisk powinien być bardziej na kulę haka.
Po drugie, ten model 500tki ma drzwi otwierane pod wiatr. Coś jak w naszych Syrenach do modelu 104 włącznie. Nie byłem pewien zamków, więc lepiej było, aby wiatr nie otworzył tych drzwi w trakcie jazdy.
Tak to się prezentowało po spakowaniu:
No to w drogę. Szacuję, że odnalezienie wszystkich części oraz odbudowa wraz z odbudową silnika typu bokser zajmie kilka lat. Ale zdecydowanie warto na to przeznaczyć trochę czasu, to jest model poszukiwany przez kolekcjonerów na całym świecie.