Zazwyczaj jak nadwozie przygotowywane jest przez jeden warsztat (blacharski), a następnie robione przez drugi warsztat (lakierniczy) to można zaobserwować ciekawe zjawisko. Lakiernik narzeka na blacharza, a ten po otrzymaniu komentarzy, oczywiście co? Tak, blacharz narzeka, że lakiernik się nie zna. Typowe, niestety.
Tak jak wcześniej nadwozie dobrze wyglądało w epoksydzie, tak teraz ten epoksyd należało usunąć, aby mieć pewność, że kolejne warstwy będą się miały do czego trzymać i nic nie umknie uwadze lakiernika. Do tego wnętrze nie było ruszane, więc tym też trzeba było się zająć.
I teraz podkład i szlifowanie. Szlifowanie i sprawdzanie.
Kolejny krok to było co? Tak. Znowu epoksyd. Tym razem już właściwie i na właściwie przygotowaną czystą i gładką powierzchnię.
To już zaczyna dobrze wyglądać. Jeszcze prace w środku, a potem już tylko kwestia położenia warstw lakieru na całym nadwoziu.