To jest chyba najciekawszy moment w trakcie renowacji. Nie widzisz samochodu bo składa się gdzieś w warsztacie i nadszedł ten czas, aby pojechać i go odebrać.
Coś jak wyczekiwanie gwiazdki i prezentów pod choinką. Jest w tym coś magicznego i ekscytującego.
W tym przypadku chodziło o Silvera, został rozebrany do przysłowiowej śrubki, a następnie poddany kompleksowej renowacji. Czy było warto? Zdecydowanie. Nie wiem czy jest dużo odbudowanych 126 w wersji Silver w taki sposób i z taką starannością.
Z resztą co tu pisać, zobaczcie sami jak się prezentował zaraz po odebraniu.
Śmiem zaryzykować stwierdzenie, że jest lepiej niż jak wyjechał z fabryki. Jednak co zauważy wprawione oko, brakuje foteli. Czemu? Równolegle przechodziły renowację u tapicera i udało się już opisać efekt jego prac.
Czego jeszcze brakuje? Pasków! Wersja Silver posiada trójkolorowy pasek wokoło nadwozia. Opiszę to w osobnym artykule, gdyż tylko ta wersja miała taki pasek, tak jak tylko ta wersja miała nadwozie w tym kolorze, czy też wnętrze w „skórze” z charakterystycznym motywem przez środek foteli.
Więcej już wkrótce.