Rozbieranie 126 (podobno) jest proste

Wiedziałem od samego początku, że ten egzemplarz trzeba będzie rozebrać do przysłowiowej śrubki. Zaczęło się niewinnie od sprowadzenia białego do przydomowego garażu, aby móc się nim zająć w tzw. wolnym czasie (czyli w sumie nie wiadomo kiedy). W tle inny biały, FL, którego jeszcze nie zdążyłem opisać.

Zaczęło się niewinnie bo od zdemontowania zderzaków i klapy tył.

A potem wziąłem się za komorę bagażnika oraz wyjęcie dywanu ze środka. Tutaj mała ciekawostka. Wczesne pierwsze serie mają dywany w charakterystyczny wzór, taki splot. Te dywany praktycznie nie są do dostania, więc jeśli szukasz pierwszej serii zwróć uwagę, czy ma taki dywan w środku.

Następnie przyszła pora na drzwi. Fletnerki czy też chromowane ramki wokół szyb sprawiły mi trochę kłopotów, jednak nie chciałem nic uszkodzić bo trudno oszacować co się przyda w trakcie składania. Następnie klamki i zamki. Tutaj już wiem, że będę musiał poszukać nowych klamek, chyba, że odratuje zardzewiałe mocowania.

W kolejnym wolnym czasie stwierdziłem, że przyszła pora na wyjęcie szyb. W życiu tego nie robiłem, więc było bardzo ciekawie. Z jednej strony bardzo chciałem już mieć to za sobą, a z drugiej strony nie chciałem uszkodzić szyb – wszystkie są oryginalne z 1973 roku. Udało się.

Rada, jeśli w dzieciństwie wyciągaliście dętkę z koła rowerowego to wyjmowanie szyby trochę skojarzyło mi się ze ściąganiem opony rowerowej z felgi, podobny patent z podważaniem. Ale sądzę, że każdy będzie miał swoje własne skojarzenie.

Przyszła pora na wstępne szacowanie strat. Płaty podłogi, a w zasadzie ich brak – do wymiany. Udało mi się je znaleźć we włoskiej współczesnej tłoczni. Jakość oceniam na 5. Prawy zewnętrzny próg też w zasadzie nie istnieje, podobnie prawa strona podszybia czy naroża tylne. Od samego początku wiedziałem, że będę zmieniał przednie błotniki oraz pas przedni, więc za bardzo tym się nie przejmowałem. Sami oceńcie.

Tak przygotowane nadwozie trafiło na przyczepę, aby je wywieźć na wyjęcie silnika, skrzyni, układu kierowniczego i hamulcowego oraz całego zawieszenia.

Po demontażu gołe nadwozie zawiozłem do sodowania. I teraz największa lekcja jaką otrzymałem. Jeśli zawozisz swoje cenne nadwozie do czyszczenia upewnij się kilka razy, że:
1. jaka będzie technologia czyszczenia oraz jaki materiał ścierny zostanie użyty
2. czy wybrana technologia nie uszkodzi niektórych elementów i nie zrobi z nich sita czy też ich nie pofaluje (od temperatury)
3. czy zakład, który odwiedzasz wie co robi.

Nadwozie udało się odebrać i wybrany fachowiec nie okazał się osobą, która wiedziała co robi. Dach został wypiaskowany (bo lakier ciężko schodził) i cały się pofalował. W życiu nie dajcie się namówić na piaskowanie dachu. Ponadto mnóstwo zakamarków nie zostało doczyszczonych. Oznaczyliśmy to na żółto i nadwozie wróciło na poprawki. Co zrobię z dachem – jeszcze nie wiem, wiem, że nadwozie chcę ratować, ale zobaczymy jak będzie wyglądało po powrocie. Nadwozie jest w szarym podkładzie tam, gdzie piaskowanie przyniosło żądany efekt. Najlepiej chyba wyszła komora silnika, ale tam nie było grama korozji.

Tymczasem jeśli będziecie chcieli zawieźć nadwozie do sodowania/piaskowania w Kędzierzynie-Koźlu, sprawdźcie to dokładnie.

Author: szpulek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *